• “Tak działa mózg. Jak mądrze dbać o jego funkcjonowanie”

    …czyli recenzja książki dr Joanny Wojsiat.

    Tematyka mózgu jako najbardziej intrygującego narządu w naszym ciele co jakiś czas pojawia się w polu moich zainteresowań. Wynika to zwyczajnie z wrodzonej ciekawości życia oraz chęci zrozumienia całej towarzyszącej mu złożoności. Jest tam też pewna częściowo ukryta chęć zwiększenia swoich możliwości poznawczych i rozwinięcia większego potencjału, który przyczyniłby się do pełniejszego czy też szerszego zrealizowania siebie jako jednostki. To takie wewnętrzne pragnienie bycia kimś więcej. Bycia kimś większym. Ambicja. Ciekawe czym dokładnie jest ta ambicja i czym się motywuje? I czy aby nie wynika z jakiegoś kompleksu… Braku. Poczucia bycia niewystarczającym. Brzmi jakby jedno było wpisane w drugie.

    Więc jako, że temat mózgu jest ogromnie ciekawy, postanowiłem przeczytać wydaną nie tak dawno temu książkę dr Joanny Wojsiat. Przykuła moją uwagę dobrym balansem objętości i szczegółowości naukowej treści, przy jednoczesnym zachowaniu względnej przystępności dla kogoś kto naukowcem na codzień nie jest. Z jednej strony potrafi wprowadzić w pewne zagadnienia na tyle głęboko by móc logicznie zrozumieć ich podstawy. Z drugiej, swoim lekkim językiem udaje jej się poprowadzić czytelnika za rękę, dbając o to by przypadkiem nie utonął w morzu naukowych terminów i nazw. No i przede wszystkim dba o to, by każdy mógł zabrać ze sobą coś potencjalnie praktycznego.

    Co zawiera?

    Książka jest dosłownie wypakowana informacjami, dlatego potrzebowałem nieco czasu, żeby przywyknąć do ilości wymienianych faktów, nazw i danych. To dobra oznaka – jest nad czym się zawiesić. Aby lektura była przyjemna, najlepiej jest już mieć jakiś podstawowy zestaw informacji na temat struktury mózgu i mechanizmu działania neuroprzekaźników. Dla mnie osobiście, nie jest to zupełnie nowa dziedzina, choć nadal wiele informacji potrzebuję głębszego zrozumienia lub osadzenia się. Mimo dużej ilości nowości, z czasem, czytało mi się ją coraz lżej i z pewnością udało mi się “połączyć parę nowych kropek”.

    Od zarysu anatomicznej struktury mózgu i układu nerwowego oraz mi.in. stosunkowo niedawno odkrytego systemu glimfatycznego, poprzez rolę neuroprzekaźników i hormonów, aż po odpowiednią dla mózgu dietę, higienę snu oraz niebezpieczeństwa jakie niosą używki.

    Co z niej biorę?

    Zrozumiałem nieco bardziej naturę całkiem popularnych ostatnio w mainstreamie neuroprzekaźników: serotoniny i dopaminy (choć zapewne to i jak dotknięcie ledwie powierzchni, gdyż na ten moment wydaje się, że jest to praktycznie studnią bez dna).

    Dowidziałem się między innymi, że ich cząsteczki nie są w stanie przekraczać bariery krew-mózg i istnieją tak naprawdę dwie osobne pule – mózgowa i pozamózgowa. Serotonina powstaje z tryptofanu i wiąże się w nas z uczuciem zaspokojenia, relaksacji. Aby serotonina mogła powstawać, konieczna jest obecność pewnych kofaktorów takich jak: żelazo, magnez, witaminy B6, B9, B3, C, które towarzyszą poszczególnym etapom jej syntezy. Co ciekawe serotonina jest prekursorem melatoniny, dlatego jej poziom bezpośrednio wpływa na jakość naszego snu.

    GABA to na przykład główny hamulec w orkiestrze neuroprzekaźników. Wycisza pracę neuronów i zapobiega nadmiernej aktywności, która mogłaby być niekorzystna, choćby ze względu na generowany w mitochondriach, jako efekt uboczny produkcji energii, stres oksydacyjny. Nadmiar wolnych rodników jest w stanie niszczyć struktury komórkowe. Aby minimalizować ten stres mamy w organizmie cały wachlarz przeciwutleniaczy, jak choćby witamina C czy E.

    Innym ważnym aspektem jest neurogeneza i neuroplastyczność. Istotną rolę odgrywa tutaj białko BDNF czyli brain-derived neurotrofic factor, który jest związany z przeżywalnością neuronów oraz ich zdolnością do tworzenia nowych połączeń synaptycznych. Szczególnie jeśli chodzi o ośrodkowy układ nerwowy. Powstaje, tak jak serotonina m. in. w strukturach mózgu, nazywanych jądrami szwu, lub Raphe nuclei.

    NGF, czyli neurotrofic growth factor jest odrębnym białkiem neurotroficznym, podobnym do BDNF, lecz działającym raczej w kontekście obwodowego układu nerwowego.

    I tutaj ruch jest czymś co ma ogromny wpływ na syntezę tych białek. Szczególnie regularny.

    W książce jest zdecydowanie o wiele, wiele więcej ciekawych informacji dotyczących konkretnych mechanizmów i biorących w nich udział substancji, które mogą pomóc czytelnikowi zbudować nieco lepsze zrozumienie tego jak działa mózg. To tylko taki teaser.

    Chętnie zanurzę się w nią jeszcze raz by wyekstrahować z niej ciut więcej.

    Po co mi ta wiedza?

    Dobre pytanie. Tak naprawdę – jeszcze nie wiem. Zaspokajam nią na pewno swoją ciekawość. Poznawanie jest bardzo karmiące i daje poczucie pewnej mocy. Mocy pewniejszego oceniania rzeczywistości i informacji, które do mnie trafiają. Mocy, która pozwala mi podejmować lepsze, doinformowane decyzje.

    Spodziewam się, że to nie jest tak, że wszystko co przeczytam zmieni diametralnie moje życie. Ale uważam, że łączna suma wielu drobnych szczątkowych informacji stopniowo buduje coś większego, co poprzez akumulację, powtarzanie oraz sukcesywną integrację zmienia moją świadomość i ma realny wpływ na formę, którą przyjmuję w tym życiu. Jest to pewna inwestycja, która daje dużo satysfakcji po drodze i przekłada się również na trening zdolności poznawczych i dawanie mojemu mózgowi wyzwań.

    Myślę, że istnieją jeszcze inne pobudki i motywacje, które mnie tam prowadzą, których prawdopodobnie nawet jeszcze w pełni sobie nie uświadomiłem – pozostawiam je do odkrycia.

    Tak jak i całą wiedzę, której jeszcze nie poznałem, a która czeka na moje objęcie i interpretacje. Bez względu na to, ile jej tam czeka i ile jest mi pisane ujrzeć.

  • Rośliny

    Rosną, zielone. Wspierają lub są kompletnie obojętne dla nas. Widzę je, odczuwam moim zmysłem wzroku. Czuję pod palcami ich fakturę. Delikatnie też ich zapach.

    Każdy rodzaj, gatunek ma swoje unikalne jakości, z których część możemy w jakiś sposób odbierać swoją percepcją. Są i zawsze były w świecie w którym jesteśmy. Towarzyszą nam jako inne pozazwierzęce formy życia. Bez nich właściwie ciężko byłoby nam istnieć, gdyż na drodze wielu różnych szlaków przemiany materii nieożywionej, aby ta była dla nas przyswajalna, zawsze w którymś momencie pojawiają się rośliny. I jest tutaj jeszcze jeden ważny element bez, którego niewiele by się wydarzyło – słońce.

    Słońce, ognista kula materii, która świeci światłem w pełnym spektrum i przesyła nam fale energii elektromagnetycznej. Ta energia jest kluczowa w przemianie prostych cząsteczek w te bardziej zorganizowane organiczne formy.

  • Myśli

    Pojawiają się i znikają. Niektóre są wyraźne, inne ledwo przechodzą próg świadomości. Moje myśli. Inne niż czyjekolwiek.

    Myśli. To na razie tylko słowo, pewne umowne pojęcie obejmujące w swoim znaczeniu jakieś bliżej nieokreślone wrażenia, które pojawiają się w umyśle. A umysł? Dom myśli. Miejsce, przestrzeń, w której to myśli się pojawiają. Również płótno na którym są oglądane. Myśli mają barwy. A zabarwiają je emocje i uczucia.

    Myśli. Są czym są. Ale czym są? To twory okalające świadomość. Nieustanne dopowiadanie historii czystego bycia. Ekskluzywna i osobista narracja rzeczywistości. Wewnętrzna ekspresja istoty. Sposób przeżywania chwil przez ożywioną i wysoce reaktywną formę materii. Taniec tożsamości.

    Myśli. Chwilowe. Czasowe. Samoistne. Jednak mają swoją inercję. Zajmują pewną abstrakcyjnie rozumianą przestrzeń. Być może same ją tworzą. Na pewno są relacyjne i to w tej topografii wzajemnych relacji zapisany jest ich wydźwięk.

    Myśli. Ciągi wrażeń. Składają się na pozór ze słów. Ale słowa zdają się być tylko potencjalnym produktem końcowym myślenia. Słowo jest tylko pewnym specyficznym wrażeniem asocjującym ciąg dźwięków lub znaków z konkretnym wyabstrahowanym konglomeratem wrażeniowym. To co dzieje się na niższym poziomie wcale nie musi dotyczyć słowa w formie jaką znamy. To trochę tak jak to co obserwujemy w świecie fizycznym. Wszystkie formy widzialne wynikają z niskopoziomowych zależności molekularnych, które nie są widoczne z pułapu, w którym poruszamy się na codzień. A jednak kształtują one to co możemy oglądać gołym okiem. Myśli mogą na powierzchni być zawarte w słowach, tym naszym codziennym pułapie. A poniżej leży wiele zależności, które mogą zdawać się nie wynikać bezpośrednio z samych słów.

  • Kolejny krok

    O czym chciałbym napisać? O czym chciałbym powiedzieć? Co wyraża się we mnie i chce zostać opowiedziane? Zacznę od tego aby dać temu szansę i w swojej fizycznej warstwie znaleźć się w miejscu i czasie gdzie palce dotykają klawiatury i stopniowo wytwarza się rytm.

    Rytm, coś ważnego w życiu. Może być stały, monotonny. Precyzyjny, dokładny. Dynamiczny, powolny. Miarowy, taneczny. Rytm definiuje sposób przeżywania chwil. Jest o pewnej powtarzalności, cykliczności bycia, które jednocześnie będąc ciągłym “pływem” poddaje się fluktuacjom. Tak właśnie, w chaosie nieprzewidywalnych zjawisk, każda powtarzalność staje się rytmem – tak długo jak tylko utrzymuje się kształt i kształtem określona forma. Pojawia się jakaś relacja z czasem. Jakaś częstotliwość. Zmiana nie jest w stanie być zawsze inna od tego co było wcześniej i w końcu następuje powtórzenie. Analogia. Powrót, przejście przez miejsce, w którym się już kiedyś było. Ale samo znalezienie się w miejscu to jeszcze nic. Ważny jest kontekst. Tempo zmian. I tutaj rysuje się stabilność. Nie absolutna, ale czasowa stabilizacja. Może chodzić o wzmocnienie zjawiska następującego po innym zjawisku. A znaczenie ma na pewno konkretna faza.

    Pośród wielu mediów, które składają się na nasze istnienie, sposobów i kanałów, w których w tej rzeczywistości rozchodzi się energia, każdy istniejący kształt definiuje sobą sposób interakcji z tym co się wydarza, z formą energii, która się pojawia. A energia przyjmuje różne formy i w jej przekazywaniu występuje pewna ciągłość zdarzeń. Rytm, który odczuwamy, oddziałuje ponieważ coś w nas jest w stanie dostroić się do jego powtarzalności i wychwycić ją – zachwycić się pewną dozą regularności i bawić się z jej celowym przełamywaniem. To co przekazuje się dalej rozszerza się, ale też rozmywa, a to co zostaje, wzmacnia się, zagęszcza. Energia jest zawsze w ruchu. Znaczenie ma na pewno jej kondensacja i tor tego ruchu, jego długość i cykl.

    Chciałoby się powiedzieć, że każda doza energii prędzej czy później wróci w to samo miejsce, zatoczy koło, ale koncepcja tego samego miejsca nie ma już za bardzo sensu, tak jak i określenie “doza energii”, skoro wszystko jest w ciągłym ruchu. Energia jest chwilowym wynikiem ułożenia świata, a w danym miejscu i czasie nie można jej w zupełności uchwycić, wyekstrahować, ani nawet rozpatrywać poza jej aktualnym kontekstem. Ale jednak rządzi się jakimiś prawami czy analogiami i podąża określonymi ścieżkami. Fizyka. Jednak jest relatywna. 1+1 daje 2, a coś co jest 2 razy większe możemy już jakoś porównywać z otoczeniem, skwantyfikować i opisywać za pomocą matematyki formułując wnioski. Tak więc jest tu jakaś stałość. Układy w pewnym sensie zachowują się stabilnie i przewidywalnie, a przynajmniej tak chcemy o nich myśleć w teorii.

    Ciekawy jest też aspekt wielu różnych jednoczesnych zmian, z których każda wydarzę się z inną prędkością. Ale z racji, że wszystko dzieje się jakoby w jednym naczyniu, wszystko to wpływa na siebie. Oczywiście w różnym stopniu, ale wytwarzają się rytmy i echa. To co się wzmacnia istnieje wyraźniej, to co się tłumi, gaśnie. Czasem jest, a czasem nie jest. Ważna jest tu współzależność i kontekst.

    Każda obecna fala wzbudziła się kiedyś z przestrzeni, aż w końcu kiedyś wygaśnie rozdając zupełności swą energię, by zasilić kolektywną masę.

  • Cześć

    Już jakiś czas nosiłem się z zamiarem stworzenia sobie przestrzeni, w której mogę dać poprowadzić się słowom. Przyzwolić sobie na pewną dozę ekspresji, która inaczej mogła by nie mieć miejsca.

    Ten blog, Bielnocy, rodzi się dziś, a raczej tej nocy z potrzeby konkretnej zmiany w moim życiu. Z potrzeby wejścia głębiej w to co istnienie ma do zaoferowania. Z potrzeby bieżącego formowania swoich myśli w słowa. Niech obrastają w znaczenie – bo te bez nich nie zostałoby ani wyrażone, ani zauważone.

    Nie mam żadnych wielkich oczekiwań co do tego co tu powstanie. Niech będzie to niespodzianką – dla mnie jak i dla potencjalnego czytelnika, Ciebie.

    Chciałbym przede wszystkim aby te wpisy były autentyczną treścią płynącą z samego sedna mojego bytu i opierały się na najważniejszym według mnie fundamencie istnienia – prawdzie. Chciałbym, aby powstały z miejsca wolności i lekkości. Z serca.

    Postanowiłem więc zacząć w dość ciemnym miejscu sieci, ponieważ traktuję to jako luźny eksperyment, zabawę. Być może z czasem to miejsce stanie się nieco bardziej doświetlone, nieco bardziej poważne, przyziemne.. ale teraz najważniejsze jest dla mnie to, aby czuć się tu na tyle swobodnie, żeby dać moje ekspresji dojrzeć. Chodzi o kreację, konstruowanie.

    Stąd też o ile to osiągalne, dla własnego komfortu, na ten moment pozostanę anonimowy.